Dlaczego body wrapping jest skuteczny??
Ostatnio się nad tym zastanawiałam. To że działa wiem i moja skóra też to wie. Wie to także mój cellulit – który dzięki tej metodzie zrobił się dużo mniejszy – a na udach i pupie praktycznie go nie ma. Ale co sprawia, że on działa?? A jak zaczęłam się nad tym zastanawiać – to stwierdziłam, że to dobry temat na wpis na bloga.
Więc oto czego się dowiedziałam przekopując internet.
Po pierwsze i najważniejsze body wrapping z rozgrzewającymi preparatami działa ponieważ pobudza proces pocenia się. I przez to substancje aktywne zawarte w koncentratach specjalistycznych do body wrappingu zostają lepiej wchłonięte przez rozszerzone pory skóry.
Jak wiecie w zależności od pory roku testowałam na sobie 2 rodzaje kosmetyków do body wrappingu – koncentraty cynamonowo – kofeinowe, które mocno rozgrzewały moją skórę i L-karnitynę w żelu, która super chłodzi.
Na mnie oba te preparaty sprawdziły się rewelacyjnie, ale ostatnio naczytałam się, że L-karnityna przez to -że jest żelem chłodzącym powinna być lepsza.
Po pierwsze dlatego, że może być stosowana przez osoby mające problem z naczynkami. Dla osób, które muszą uważać na zdolności swoich naczynek do nadmiernego rozszerzania się L-karnityna może być ostatnią deską ratunku w walce z cellulitem. Nie mogą przecież wykonywać body wrapingu z preparatami rozgrzewającymi, a tym bardziej masażu bańką chińską – po którym i u mnie pojawiły się krwiaki i siniaki. Zastosowanie u nich tych metod dałoby rezultaty odwrotne od oczekiwanych. Albo inaczej – przez skutki uboczne – czyli popękane naczynka – nie warto w ten sposób walczyć z grudkami na nogach. Bo z cellulitem pewnie i tak wyglądałyby lepiej niż z popękanymi naczynkami i pajączkami na nogach.
Po drugie – nasz organizm gwałtowniej reaguje na zimne temperatury niż na ciepłe. A o to nam przecież chodzi – by pobudzić go i cały układ krwionośny do wzmożonego wysiłku. Obniżenie temperatury ciała poniżej strefy komfortu cieplnego powoduje silne reakcje ze strony organizmu. Skurcz naczyń krwionośnych skóry i tkanki podskórnej, przemieszcza krew do głębiej położonych tkanek, zwiększając przepływ krwi przez duże tętnice i żyły (najsilniejsze reakcje w obrębie kończyn górnych i dolnych). Po pewnym czasie skurcz naczyń ustępuje i ulegają one rozszerzeniu, co powoduje zwiększenie przepływu krwi i podwyższenie temperatury skóry. W kolejnej fazie następuje na powrót skurcz naczyń, po czym ponownie ulegają one rozszerzeniu. Podobnie nasz organizm reaguje gdy masujemy go kostkami lodu – w obu przypadkach wywołamy zjawisko o wdzięcznej nazwie fal Lewisa.
Oprócz kurczenia i rozszerzania się naczyń krwionośnych dochodzi jeszcze drżenie ciała w miejscach wysmarowanych L-karnityną. Te mimowolne, drobne skurcze mięśni są odpowiedzią na zbyt duże ochłodzenie organizmu. Nasz organizm broni się przed zimnem także w ten sposób, że zwiększa przemianę materii. Same plusy zarówno dla osób chcących zwalczyć cellulit jak i odchudzających się.
Kolejne plusy?? A pewnie że są. Pod wpływem zimna zauważyć można wzmożoną czynność wydzielniczą nerek – a przez to usunięcie nadmiaru wody z organizmu. Dodatkowo zwiększenie napięcia mięśni i wspomniane wyżej przyspieszenie przemiany materii. Zimne zabiegi dodatkowo działają przeciwzapalnie, przeciwobrzękowo i przeciwkrwotocznie. Dzięki tym szczególnym właściwościom, mogą się im poddawać osoby mające problem z rozszerzonymi naczyniami krwionośnymi, żylakami, cierpiące z powodu obrzęków.
Tak więc jeśli zależy Wam na szybkich efektach, macie skórę naczynkową albo wolicie zimno od ciepełka – polecam L- karnitynę. Świetnie działa na mój tłuszczyk i cellulit – więc i u Was pewnie się sprawdzi.