×

Kasztanowiec w walce z cellulitem

Kasztanowiec w walce z cellulitem

 
W poprzednim wpisie było o walce z cellulitem przy pomocy  Gotu Koli, dziś będzie o kasztanowcu. Kasztanowiec to nasz kolejny sprzymierzeniec w walce z cellulitem. Zanim przejdę do sedna sprawy najpierw postaram się w kilku zdaniach napisać wam o tym cudownym drzewie, które na pewno każdy zna z parków, cmentarzy i ogrodów. Kasztanowiec zwyczajny (Aesculus hippocastanum) to wysokie drzewo o rozłożystej koronie i brunatnej korze. Przepięknie kwitnie, a jego owoce – kasztany – uwielbiają zwłaszcza dzieci. Któż z nas w młodości nie robił ludzików kasztanowych? Ehh, wspomnienia… 
No dobra, ale do rzeczy! W korze kasztanowca znajduje się wiele pożytecznych substancji, które mogą nam bardzo pomóc w walce z cellulitem: garbniki, glikozydy kumarynowe, saponiny. W kwiatach znajdziemy dodatkowo ogromne pokłady flawonoidów i fenolokwasów, w liściach natomiast witaminy. Jednak to nie wszystko, nasiona kasztanowca zawierają garbniki, skrobię, cukry i sterole. Kasztanowiec znajduje szerokie zastosowanie w medycynie. Wyciągi wodne i alkoholowe stosuje się w zaburzeniach krążenia, hemoroidach, żylakach, miażdżycy. Okłady z kasztanowca zaleca się na oparzenia, odmrożenia, ubytki naskórka, zapalenie naczyń włosowatych skóry. Oprócz medycyny kasztanowca lubi wykorzystywać kosmetyka. W kosmetyce także wykorzystuje się wyciągi z tego drzewa, które dodawane są do kremów, płynów, maseczek do pielęgnacji skóry. Kasztanowiec doskonale pielęgnuje skórę naczyniową, działa matująco i oczyszczająco. 
 
Zaciekawiłam was, czy jeszcze nie? W razie gdybyście pomyśleli, że nie to powiem wam kilka ciekawostek o tym przyjaznym drzewie:
 
– bioenergoterapeuci i różdżkarze twierdzą, że kasztanowiec ma niesamowite działanie regenerujące, a więc jeśli jesteśmy zmęczone, przygaszone przytulmy się do sympatycznego kasztana chociaż na chwilę
–  drewno z kasztanowca wykorzystywane jest do produkcji beczek na wino
– z nasion natomiast robi się różnego rodzaju kleje
– kora kasztanowca barwi na kolor brunatny, a wiec wykorzystuje się ją do produkcji farb
– jeśli przyniesiemy do domu kasztany i umieścimy je w niektórych „strategicznych”, że tak powiem miejscach, zneutralizują nam niekorzystny wpływ cieków na nasze zdrowie
Kto by pomyślał, że takie niepozorne drzewo, a tak wiele może, prawda?
No dobra, ja tu buduję napięcie, a nadal wam nie napisałam jak kasztanowiec może nam pomóc w walce z cellulitem.
No to teraz już powiem! 
 
Czy zastanawiałyście się kiedyś dlaczego kobiety mają więcej tkanki tłuszczowej niż mężczyźni? Natura tak nas stworzyła, ale nie zrobiła tego przecież „dla jaj”. Po coś to jest, tylko po co? Otóż tkanka tłuszczowa na udach i pośladkach jest wyjątkowa i zarezerwowana na szczególny czas, na czas ciąży. To właśnie z niej czerpie nasz organizm wszelkie potrzebne składniki do odżywiania płodu. To normalne, że wszelkie zmiany hormonalne u kobiet wpływają na zwiększenie lub zmniejszenie tkanki tłuszczowej u jednych więc będzie jej więcej u innych mniej. Nie mamy zbyt wielkiego wpływu na gospodarkę hormonalną, ale możemy mieć wpływ na gromadzenie się tłuszczyku tu i ówdzie, który z czasem zamieni się w celulit. Jednym z głównych czynników, który ma wpływ na powstawanie cellulitu jest niewydolność żylna i zatory. I tutaj właśnie zaczyna się rola naszego kochanego kasztanowca. Kasztanowiec doskonale radzi sobie z poprawą krążenia w naszym organizmie. Ze świeżych, niedojrzałych nasion kasztanowca produkowany jest wyciąg, który stosuje się w leczeniu zastojów i zakrzepów żylnych. Nasiona kasztanowca zawierają dużo saponiny. Saponina działa przeciwzapalnie, przeciwobrzękowo, zapobiega zlepianiu się płytek krwi. Jeśli będziemy stosować kasztanowca regularnie zwiększy nam się elastyczność naczyń krwionośnych, usprawni krążenie limfatyczno-żylne. Dzięki stosowaniu preparatów z kasztanowca znacznie zmniejszają się obrzęki i stany zapalne. Na koniec powiem jeszcze, że naukowcy wciąż przyglądają się kasztanowcowi i wciąż badają jego właściwości i jak do tej pory nie znaleziono w nim żadnych substancji toksycznych, co w dzisiejszych czasach jest niesamowite! Toksyny, toksyny wszędzie toksyny, a w kasztanowcu nie! Ile złego mogą wyrządzić toksyny, to chyba wiecie, dla nas ważne jest, by toksyny nie przeszkadzały nam w walce z cellulitem i kasztanowiec na pewno nam w tym pomoże.
 
No dobra, wiemy już, że jeśli chcemy się pozbyć pomarańczowej skórki musimy się zaprzyjaźnić z kasztanowcem. Teraz powiem wam jak to zrobić i jak najlepiej wykorzystać jego właściwości i tą niesamowitą moc.
 
Po pierwsze – możecie pić wszelkiego rodzaju herbatki z dodatkiem kasztanowca.
Po drugie – w każdej aptece znajdziecie całą masę preparatów: tabletek, kapsułek, płynów, maści, żeli, które w swoim składzie mają wyciągi z kasztanowca, nie bójcie się ich stosować –  nie zaszkodzą! Uderzmy w celulit ze wszystkich stron!
Po trzecie – jeśli wierzycie w homeopatię, to także zalecam znalezienie sobie odpowiednich tabletek, które można przyjmować wspomagająco w leczeniu cellulitu, ale i niewydolności żylnej. Preparaty homeopatyczne, podobnie jak naturalne zioła są nieszkodliwe i nie można ich przedawkować, także śmiało szukajcie w necie informacji na ten temat i zafundujcie sobie taką kurację chociaż przez miesiąc.
 
Jeśli zaś chodzi o kosmetyki, to ja znam dwa zawierające kasztanowiec, które warto wziąć pod uwagę w walce z cellulitem:
 
Skoncentrowane serum z minerałami z Morza Martwego i czerwoną herbatą Pu-Erh – ANTYCELLULIT Apis
 
Serum polecam KAŻDEMU, no absolutnie każdemu, kto zmaga się z pomarańczową skórką. Cena jest naprawdę przystępna i warto spróbować chociaż raz działania tego fajnego kosmetyku.
 
A na koniec jeszcze taka mała ciekawostka. Kasztanowiec jest nagminnie stosowany we wszelkich kosmetykach rozgrzewających i chodzących na różne dolegliwości – w maściach końskich po prostu.  Więc nie zdziwcie się jeśli regularnie używając maści końskich dodatkowo zauważycie zmniejszenie cellulitu u siebie. To taki dodatkowy bonus – dzięki kasztanowcowi właśnie. Aczkolwiek maści końskich typowo do zwalczania cellulitu nie polecam. Zostały stworzone na inne dolegliwości – i tego się trzymajmy 🙂
 
Tyle na dziś w kolejnym poście opowiem wam trochę o korzeniu lukrecji…